Musze jeszcze wrócić do wieczoru poprzedzającego wyjazd. Moja córka Wanda, poszła na Juwenalia. Ponieważ długo nie wracała, zaczęłam coraz intensywniej dzwonić, aż w końcu oddzwonila, ale … Matka koleżanki, z która Wanda poszła. Okazało sie, ze Wanda dała koleżance swoją torebkę „na chwile”, potem tłum je rozdzielil, ktoś koleżankę popchnal, przewróciła sie, straciła przytomność. Ocknela sie w karetce, z Wandy torba, ale mimo starań Wandy nie odnalazła.
Potem wydarzenia potoczyły sie już szybko, choć dla mnie ciągnęły sie w nieskończoność: do szpitala po Wandy rzeczy, na UW bezskutecznie poszukiwania w tłumie, ogłoszenia ze sceny (po koszmarnej ilości bisów i oklasków), przeszukania terenu i w końcu zgłoszenie na policję … I wtedy … zadzwonila Wanda, ze jest w domu, a ja straciłam przytomność. I co teraz? Teraz wydaje mi sie, ze wszystkie problemy jakie jeszcze kilka godzin wcześniej sprawiały mnie w ciężka depresję, teraz wydały mi sie nic nie znaczącymi drobiazgami, z którymi bez klopotu dam sobie radę! I jeszcze, ze dzieci przychodzą żeby nas uczyć.
Maj13
Por favor Seniora, ale jak zawsze Ci mówiłem małe dzieci > mały problem. Problemy pojawiają się wraz z dużymi i prawie dorosłymi dziećmi. Napadajcie i bądźcie szczęśliwe
W
Szczęśliwe jesteśmy 🙂
Całe szczęście, że człowiek się dowiaduje się o tym po fakcie. Pozwala to pomartwić się też o małe dzieci:))))
Małe dzieci mały kłopot … itd Pozdrawiam AA