Ostatnio moje dwie znajome wzięły ślub. W sensie ze sobą. Nie wspominałabym o tym, gdyby nie fakt że jest to pierwsze takie wydarzenie w moim, szeroko pojętym, kręgu. Dlatego jak o tym myślę, wewnętrznie się uśmiecham. Uśmiecham się zawsze jak widzę ludzi, którzy idą pod prąd, w imię swojej wewnętrznej wolności, będąc w zgodzie ze sobą i światem. Podziwiam je za odwagę podążania własną drogą.
Powodzenia dziewczyny!
P.S. Na uroczystości były malutkie dzieci i najbardziej cieszy mnie, że dla nich to iż „ciocie mieszkają razem” będzie już całkowicie naturalne i nigdy nie będą się zastanawiać, czy to dobrze, czy nie dobrze. Po prostu. TAK JEST.