Moi czytelnicy zarzucają mi (i słusznie!), że mój blog zamarł w bezruchu, a przecież „tyle się dzieje”. Może właśnie dlatego, że za dużo się dzieje, nie mogłam skupić się nad nowymi wpisami. Ciągle brakowało mi puenty. Brakowało refleksji. Podsumowania. Ale w końcu, nadszedł dzień, który symbolicznie mogę przyjąć za „nowy początek”, w którym moje życie zawodowe (na szczęście tylko zawodowe!), obróciło się o 180°. W piątek, 05 września, przestałam być organizatorem turystyki, a zostałam: wydawcą i propagatorem „pozaszkolnych form sportu i rekreacji”. Tak to się oficjalnie nazywa.
Chwilowo czuję, że skoczyłam do basenu, ale bez żadnych gwarancji, więc lecę i patrzę czy jest woda.
Nowy początek po 50-siątce. Nie ja jedna. Nie pierwsza. Nie ostatnia.