
Za oknami szaleje debata, emocje sięgają zenitu, trwa festiwal „kto da więcej”, a ja postanowiłam na przekór pójść klika kroków w bok, i wrócić do Rio.
Cariocas jak nazywają sami siebie mieszkańcy Rio, kochają sport. Wspominałam ostatnio o siłowniach na świeżym powietrzu. Jest ich mnóstwo, wzdłuż całej długości plaży Copacabana i Ipanema, sponsorowanych przez jedną z firm elektronicznych, opatrzonych tablicami z propozycjami ćwiczeń i zawsze zajętych przez kilka osób chętnych do poprawy swojego stanu zdrowia i kondycji fizycznej.
Zauważyłam też, szczególnie mi bliskie siłownie przeznaczone specjalnie dla seniorów! Oprócz kilku urządzeń i tablicy, która dokładnie informuje co i jak należy wykonywać, w każdą sobotę rano, na placyku zasiada pielęgniarka z instrumentami do mierzenia ciśnienia. Ustawia się wówczas spora kolejka okolicznych, starszych mieszkańców, którzy przychodzą poćwiczyć, spotkać się ze znajomymi, pogadać.
Najmłodsi też maja coś dla siebie …
Co kilkadziesiąt metrów, na plaży rozciągnięte są siatki do gry w piłkę, przy czym nie chodzi tylko o grę w siatkówkę, ale również o coś w rodzaju piłki nożnej przez siatkę (?) Może to sport ogólnie znany, ale ja taką grę widziałam tylko w Rio.
Skoro przy siatkówce i piłce nożnej jesteśmy … nie pytajcie Cariocas o wyniki ostatnich Mistrzostw Świata (w obydwu dyscyplinach …)
… ale stadion Maracana zawsze warto obejrzeć. Podobno kolory krzesełek nie są przypadkowe – mają działać uspokajająco na zbyt rozgrzanych kibiców. Na stadionie mieści się do 80 tyś widzów. Kiedyś wchodziło nawet 200 tyś., ale obecnie po przebudowie, organizatorzy zakładają optymalnie 60tyś.
Ponieważ Brazylia i Rio to moja „nowa miłość”, na pewno jeszcze nie raz wrócę do tych opowieści, choć na horyzoncie miga już nowa wyprawa – tym razem Nepal.