
Początek zawsze wygląda tak samo: „jak to wszystko zmieści się do plecaka i w założonym limicie wagowym..”. Bo przecież z niczego nie można zrezygnować, zwłaszcza z ulubionych butów Keen. Jak zwykle się zmieściło. Wagowo też na luzie. Lecimy!
Power bank, baterie słoneczne, tel satelitarny, GPS. Czy można się bez tego obejść? A do tego całe mnóstwo dziwnych proszków, które mają nam zastąpić pokarm.
Chwilowo zaliczamy przystanek na nowym pięknym terminalu w Doha. Terminal jest ogromny, przyjazny, pełen sklepów, restauracji i udogodnień typu leżanki. Co ciekawe, leżanki dla panów oddzielone są od świata szybą przezroczystą, a leżanki dla pań szybą mleczną.