Dzis od rana okupowalysmy lotnisko w Katmandu, z niczym nie uzasadniona nadzieja, wylotu do Lukli. Oczywiscie od razu bylo wiadomo, ze rejs sie nie odbedzie, bo burza i sciana deszczu obudzila nas jeszcze przed switem, niemniej zgodnie z regulami, udalysmy sie na lotnisko, by spedzic tam ok. 6h m.in. na odsypianiu nocy zarwanej przez dyskoteke, odbywajaca sie w sasiednim budynku – dyskoteka czynna jest codziennie od 20:00 do 04:00 i wydobywaja sie z niej nie tylko dzwieki, ale rowniez drgania, ktore przenosza sie na okoliczne hotele i lozka z usilujacymi zasnac turystami.
W tzw. miedzyczasie, udalo nam sie zlapac zasieg i sprawdzic, ze pogoda na najblizsze dni zapowiada sie … tatrzansko, czyli opady, mgly, itd., w zwiazku z czym wpadlysmy na pomysl marszu do Lukli, zamiast oczekiwania na samolot (lub jego brak). Pomysl znalazl powszechna akceptacje i w zwiazku tym, nasz trekking zacznie sie prawdopodobnie juz jutro wedrowka przez himalajskie „Podhale”.
Sprawa jest nieco utrudniona, poniewaz z powodu konfliktu Nepalu z Indiami, zostaly wstrzymane dostawy m.in. benzyny i gazu, wiec znalezienie samochodu z kierowca i zapasem paliwa, nie jest proste. Na razie, zameldowalysmy sie znow w hotelu (w ktorym podobno nie slychac dyskoteki) i z zainteresowaniem czekamy na c.d. …
Trzymam kciuki – może coś poleci…Nawet tatrzańska pogoda zmienną bywała!