Szanowni i Drodzy,
przez ostatnie 20 dni, nie mialam dostepu do Internetu, ani zadnych innych mediow, nie liczac kilku mnie lub bardziej udanych prob polaczenia przez tel sat. Tymczasem dzialo sie az za duzo.
Na podsumowania i szczegolowe relacje przyjdzie jeszcze czas, wiec teraz tylko na szybko:
- na Mear Peak weszlysmy w komplecie 11.11 ok 09:00 rano, w przyzwoitym czasie i … strasznym mrozie. Zdjecia zadne sie nie zachowaly, bo moje urzadzenie odmowilo wspolpracy jak chodzi o wytrzymalosc baterii, a potem dodatkowo spekala mu szybka (ale pisac mozna….)
- Nastepnie przez dwa dni, wedrowalysmy pusta dolina Hunku, caly czas na wysokosci ok. 5000m Niesamowita i wspaniala przygoda.
- Potem przyszedl czas na przelecz Amphu Lapcha, ktora dostarczyla nam wielu emocji natury wspinaczkowej i estetycznej, bo tak pieknych form lodowcowych nie widzialam nigdy i nigdzie
- Po jednym dniu odpoczynku w Chukung poszlysmy juz w ograniczonym skladzie na Island Peak. Rodzina Hani okrzyknela ja Gigantka, wiec juz nic nie musiala robic…. Za to Kasia, Zosia i ja w „huraganowym wietrze”, jak to pisza w gorskich ksiazkach, wspielysmy sie na szczyt sprawiajac tym samym, ze wszystkie cele naszego „ambitnego trekkingu” zostaly osiagniete. Osiagniete, a nawet poszerzone, bo Hania uzupelnila je o samotnevwejsie na Chukung Ri! CDN
Dzielne Baby (tak powiedziała Ewa i wiele innych osób). Ja też się pod tym podpisuję. Jesteście niezwykłe!!! Całuję mocno – Mama
Gratulacje!!!! Jesteście absolutnie rewelacyjne, wspaniałe i dzielne!!! Moc uścisków