
Wczoraj była u nas moja serdeczna koleżanka Agnieszka Borkowska, wysokiej klasy specjalistka od psów, która nie chce żeby nazywać ją behawiorystką. Jak nie to nie, niech będzie wiec znakomitą osobą, z intuicją i ogromną wiedzą z zakresu behawiorystki, czyli elementami niezbędnymi do pracy z psami. Agnieszka przez lata prowadziła hotel dla psów (https://www.facebook.com/PetsitterAgnieszkaBorkowska), przez jej ręce przewinęło się dziesiątki czworonogów zadowolonych z życia i mniej zadowolonych, z problemami i z traumami. Pomagała i wyprowadzała na prostą. Do tej jej wiedzy i intuicji mam absolutne zaufanie.
Agnieszka przyjechała skonsultować Resa. Jej opinia: „Resa poznałam dziś osobiście. Cudo pies 🙂, tylko na tę chwilę nie do pozostawiania samemu w domu. Wszystko jest do nauczenia. Rodzina zdecydowana na adopcję będzie mogła skorzystać z bezpłatnej konsultacji behawiorysty, który powie jak kontynuować pracę, którą zaczął dom tymczasowy”. Pękamy z dumy, choć przecież to żadna nasza zasługa.
A teraz konkretnie. KOT – niech przez kilka dni poznają się zapachami. Nie ma w pokoju Resa – wchodzi Kot. Zostawia swój zapach. Potem zamiana. Za jakiś czas można wziąć psa na smyczkę (i ew. założyć kaganiec „żebyście się czuli bezpieczniej”) i poznać ich osobiście. Jak sytuacje się rozwinie? Wielka niewiadoma…
Oddzielenie – rada behawiorystki: wychodzić na kilka minut i wracać. Ani się przesadnie nie żegnać, ani nie witać. Wydłużać czas nieobecności. Agnieszka podkreśliła, że skoro np. wychodzę do drugiego pokoju, za zamkniętymi drzwiami, i pies nie reaguje rozpaczą – to dobry znak. Trudno nam to wprowadzić w życie, bo ja wychodzę na dłużej. Nic tego nie zmieni. Tak musi być. Próbujemy więc różnych sztuczek z rozpraszaniem uwagi. Działa (chyba że są Mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce i nikt nie może się oderwać od Eurosportu…). Dziś doszło do konfrontacji – wyszłam na godzinę, pies został z resztą rodziny i zaczął się skowyt. Perswazje, piszczałki, piłeczki nie zadziałały, więc w końcu przewodnik stada zaprowadził spokój siłowo … poskutkowało! Moja Babcia mówiła, że: „Dziecku wolno przylać tylko raz w życiu. W odpowiednim momencie”. Może to ten przypadek?
Na koniec dostaliśmy od Agnieszki prezent w postaci 5m linki. Na spacerze, pierwszy raz widziałam szczęśliwego psa!!! Mimo, że wolność była trochę „pozorna”, to jednak była!
P.S.: Nie dało się zrobić ostrych zdjęć moim telefonem, bo pies był w ciągłym ruchu 😉