
Na fali gorącej dyskusji dotyczącej kontrowersyjnej nowelizacji ustawy o IPN, przegłosowanej 26 stycznia przez polski Sejm, zamieszczam tekst mojej Mamy, Joanny Hrabowskiej, w którym opisuje dzieje swojej Mamy Krystyny Konwerskiej, Sprawiedliwej wśród Narodów Świata (więcej o wyprawie do Izraela i wizycie w Instytucie Yad Vashem możecie przeczytać TU).
Moja Mama była naocznym świadkiem wydarzeń i chociaż pomoc organizowała Jej Mama, narażona na śmierć, w przypadku donosu, była cała rodzina. A donosu bali się bardzo: „Pamiętam strach, jaki panował, gdy był kopany schron w piwnicy, żeby sąsiedzi nie zobaczyli wynoszonej ziemi”, inny fragment: „Szmalcownicy nie przepuścili okazji by złożyć stosowne donosy do Gestapo. Na Poczcie w Kielcach, trzykrotnie przechwycono takie meldunki”, i jeszcze: „Mama podjęła działania, które miały na celu uratowanie dziecka, ale lekarz więzienny (Polak!) odmówił pomocy”. A jednocześnie: „6620 Polek i Polaków, zostało uhonorowanych najwyższym izraelskim odznaczeniem cywilnym, nadawanym nie-Żydom, medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Polacy stanowią 25% liczby wszystkich odznaczonych”.
Czy rzeczywiście tak trudno pogodzić się z FAKTEM, że byli wśród nas Sprawiedliwi, ale byli również szmalcownicy. Czy publikując niniejszy tekst, narażam się na karę do 3 lat więzienia? Czy prawda i relacje świadków, mają nigdy nie ujrzeć światła dziennego?
P.S. Na stronie muzeum Polin Polscy Sprawiedliwi, ukazał się artykuł napisany na podstawie poniższego tekstu: https://sprawiedliwi.org.pl/pl/historie-pomocy/postanowilam-w-miare-bardzo-skromnych-mozliwosci-przeciwstawic-sie-nieludzkim-zamiarom-historia
Moja Mama
Krystyna Konwerska z d. Sarwińska
Sprawiedliwy wśród Narodów Świata
Moja Mama – człowiek niezwykły – przyszła na świat 25 listopada 1911 r., w Kielcach, a odeszła do Lepszych Światów 30 maja 1996 r. To już minęło 21 lat!
Będąc córką i wnuczką ludzi o poglądach postępowych, jako studentka Politechniki Warszawskiej Wydziału Elektrycznego, nawiązała kontakt z ruchem lewicowym i uczestniczyła w różnych jego akcjach, np. praca w polskiej sekcji MOPR *1), polegająca na organizowaniu paczek dla dzieci, których matki przebywały w więzieniach za działalność polityczną. W pracach tych brała udział, aż do wybuchu wojny.
Swoją wojenną, działalność moja Matka rozpoczęła od organizowania i prowadzenia kompletów tajnego nauczania – młodzież pozbawiona przez okupanta możliwości kształcenia, potrzebowała pomocy. Do naszego domu, znajdującego się w Gołąbkach pod Warszawą (Gołąbkach – tak pięknie opisanych przez p. Stefanię Grodzieńską*2)) przychodziły dwie klasy. Ja, mając wówczas 5-7 lat, często stałam „na czujce” by w razie niebezpieczeństwa, ostrzec zgromadzoną młodzież.
POMOC, PRZEŚLADOWANYM i SKRZYWDZONYM była wpisana w charakter mej Matki. To było coś oczywistego i naturalnego, że jeżeli komuś dzieje się krzywda to trzeba mu pomóc. Wielokrotnie w naszym domu – w czasie okupacji – przebywali ludzie, którym groziło aresztowanie przez władze niemieckie.
Ojciec – będąc elektronikiem – uczestniczył w pracach nad deszyfrowaniem wojskowej korespondencji niemieckiej, oraz opracowywał i drukował fałszywe dokumenty*3) dla osób zagrożonych aresztowaniem, a Matka organizowała im pobyt i wyżywienie, dzieląc się bardzo skromnymi naszymi zapasami żywności.
Dla osób którym bezpośrednio, w razie rewizji, groziła śmierć, były zrobione dwa schowki: jeden na strychu, pomiędzy deskami osłaniającymi kominy, a drugi w piwnicy, wykopany pod obórką dla kozy. Pamiętam strach, jaki panował, gdy był kopany ten schron w piwnicy, żeby sąsiedzi nie zobaczyli wynoszonej ziemi.
Przebywali u nas ludzie pochodzenia żydowskiego, przechowywani w naszym domu wraz z innymi którym groziło aresztowanie np. pp. Wojdysławscy, pp. Oxnerowie, p. Regina, Irenka córka p. Katarzyny z Krakowa i inni.
Pamiętam jak na wiosnę 1943 zamieszkał u nas 10-cio letni , zabłąkany po ucieczce z Getta, chłopiec o imieniu Felek, cały pokryty dużymi, bolesnymi wrzodami (że były bolesne, wkrótce przekonałam się na własnej skórze, bo oczywiście zaraziłam się podczas wspólnych zabaw). Mama wyleczyła nas i cieszyła się, gdy Felek zaczął żartować i się śmiać. Felek był u nas do sierpnia 43 r., tj. do czasu aresztowania przez Gestapo w Kielcach mojej Babci – Heleny Sarwińskiej, oraz siostry mej Mamy będącej wówczas w zaawansowanej ciąży – Anieli z Jej Mężem Romanem Metalmann’em. Dalsze przebywanie u nas Felka stało się niebezpieczne, ze względu na aresztowania najbliższej rodziny – Gestapo mogło wpaść do nas w każdej chwili.
Babcia – z domu Michalko po węgierskich przodkach – zajmowała się sztuką: była malarką, grała na fortepianie, tańczyła. Ciocia, mając ukończone SGGW, zajmowała się ogrodem, a Wujek był dentystą i Jego poczekalnia dla pacjentów służyła jako miejsce kontaktu „ludzi z lasu” i podziemia. Szmalcownicy nie przepuścili okazji by złożyć stosowne donosy do Gestapo. Na Poczcie w Kielcach, trzykrotnie przechwycono takie meldunki, tak że Ciocia z Wujkiem byli ostrzeżeni i proszono Ich, aby jak najszybciej wyjechali z Kielc, ale Ciocia zdecydowała, że najpierw urodzi… Gestapo przyszło zanim urodziła… Mama podjęła działania, które miały na celu uratowanie dziecka, ale lekarz więzienny (Polak!) odmówił pomocy. Kazali Jej urodzić i przy Niej roztrzaskali dziecko. Ciocia i Wujek zmasakrowani w wielogodzinnych przesłuchaniach, nikogo nie wydali, zostali przez Gestapo rozstrzelani, a Babcia wywieziona do Oświęcimia gdzie zmarła.
Mimo tego Mama nie odmawiała dalszej pomocy potrzebującym. Aktywnie uczestniczyła w organizowaniu noclegów i dożywienia dla paruset osobowej grupy uchodźców, która znalazła się w Gołąbkach w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego. Felek, dla którego sytuacja po wydarzeniach kieleckich, stała się szczególnie niebezpieczna, został przeprowadzony do pp. Szczerbetków, gdzie doczekał Wyzwolenia.
Po przejściu frontu, w styczniu 1945 r. Mama włączyła się z całą energią i talentem organizacyjnym w prace związane z odbudową zrujnowanego Kraju: z racji swego wykształcenia zajęła się organizowaniem łączności – odbudową zniszczonych central telefonicznych, a następnie jako Pełnomocnik Rządu została skierowana do przeprowadzenia reformy rolnej i akcji siewnej na Ziemiach Odzyskanych (olsztyńskie). Mama o poglądach lewicowych wraz z innymi osobami, które z pobudek ideowych i patriotycznych pracowały nad odbudową Polski, swojego kraju, za wynagrodzeniem, którym często na początku był talerz gorącej zupy – zasługują na najwyższe uznanie.
Mama – zgodnie ze swym wykształceniem i „pazurem” działacza społecznego, brała udział w pracach nad rozwojem nowoczesnej techniki i technologii. W latach 1946 – 1948 organizowała i prowadziła Zjednoczenie Przemysłu Teletechnicznego, w latach 1948 – 1954 jako Dyrektor Departamentu Inwestycji w Min. Łączności a następnie Naczelny Dyrektor Przedsiębiorstwa Robót Teletechnicznych zabiegała o jak najlepsze rozwiązania techniczno-ekonomiczne wprowadzanych inwestycji. W latach 1950 – 1952 była Redaktorem Naczelnym „ Wiadomości Telekomunikacyjnych”.
Jako osoba ideowa, traktująca na serio fasadowe hasła ustroju PRL, troskliwe traktowała pieniądze państwowe, czym naraziła się paru „towarzyszom” i zaczęła wpadać w kłopoty. Przeszła przez kilka nagonek, usiłowano nawet uwikłać Ją w sprawę karną. Uratowała Ją zaczynająca wówczas kiełkować praworządność (rok 1953), jak pisze Mama w jednym z opracowań. Potem, w latach 1954 – 1965 pracowała w Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego jako rzeczoznawca, a od roku 1965 do przejścia na emeryturę w Instytucie Ekonomiki i Organizacji Przemysłu.
Zawsze bezkompromisowo broniła swego zdania, walczyła o to, aby projekty inwestycyjne przechodziły szczegółową analizę techniczno-ekonomiczną, zwłaszcza w tych przypadkach, gdy realizacja wymagała uzupełniającego importu. Opracowała szereg artykułów z zakresu analiz techniczno-ekonomicznych różnych inwestycji, a w roku 1972 obroniła na Politechnice Poznańskiej (mając ukończone 60 lat!!!) pracę doktorską p.t. „Metodyka wyboru kierunków rozwoju gałęzi przemysłu na przykładzie przemysłu półprzewodnikowego”. W temacie pracy doktorskiej też przejawia się troska o dobro Kraju….
Pod koniec lat 80-tych ktoś przypomniał o przechowywanych w naszym domu, w czasie okupacji hitlerowskiej, ludziach zagrożonych aresztowaniem m.in. narodowości żydowskiej. Złożone zostały stosowne wnioski oraz oświadczenia i decyzją Instytutu Yad Vashem*4), w Jerozolimie w roku 1990 moja Matka została uhonorowana medalem: Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Jest jedną z 6620 Polek i Polaków, uhonorowanych najwyższym izraelskim odznaczeniem cywilnym, nadawanym nie-Żydom, medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.
Polacy stanowią 25% liczby wszystkich odznaczonych (26 119 do 1 stycznia 2016) i są na pierwszym miejscu listy osób wyróżnionych przez państwo Izrael za pomoc Żydom w czasie II wojny światowej, a pamiętajmy, że w Polsce jako (jednym z 3 krajów w Europie), za pomoc Żydom groziła kara śmierci, wykonywana z całą bezwzględnością przez oddziały hitlerowskie.
Początkowo każdy uhonorowany medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata, miał w Yad Vashem swoje drzewko, potem były tabliczki, a teraz nazwiska „Sprawiedliwych” wypisane są alfabetycznie na wielkich tablicach w podziale na Kraj i lata przyznania odznaczenia.
Joanna Konwerska-Hrabowska (córka)
___________________________________________________________________________
*1) MOPR – Międzynarodowa Organizacja Pomocy Rewolucjonistom;
*2) Stefania Grodzieńska – Już nic nie muszę – wyd.: Akapit-Press.
*3) Kennkarte – obowiązkowa na terenie okupowanym przez Niemców – Karta Identyfikacyjna (z fotografią i odciskami linii papilarnych)
*4) Instytut – najważniejszy ośrodek naukowy na świecie, dokumentujący tragiczne wydarzenia Holokaustu. Z księgi Izajasza : ”Yad Vashem, dam miejsce (Yad) w moim domu i w moich murach oraz imię , (Vashem) lepsze od synów i córek, dam im imię wieczyste i niezniszczalne”.
Chciałam to godnie skomentować, ale brakuje mi słów. Podziwiam.
Dziękuję. Pozdrawiam serdecznie