
Jak się okazuje niektórzy z nas, są wyposażeni przez Matkę Naturę, w unikalny „gen przygody”. Ci którzy mają go w swoim genotypie, książkę Wojtka Lewandowskiego pochłoną jednym tchem, inni … odłożą już po pierwszej stronie.
Bo co może być pociągającego, w wielotygodniowej wędrówce przez uszczeliniony lodowiec, odwiedzaniu zapomnianych przez Boga i ludzi zakątków tajgi czy przeżywaniu „czterech pór roku, każdego dnia” w Patagonii. Dla jednych będzie to koszmar z najczarniejszych snów, dla innych … inspiracja do zorganizowania kolejnej wyprawy!
Wojtek Lewandowski wciąga nas w swoje przygody, pokonując czas i przestrzeń, trochę chaotycznie, ale z pełną ekspresji narracją. Każe czytelnikowi zapomnieć o codzienności i wyruszyć w Tatry, Andy, Himalaje, czy choćby do podwarszawskiego Kampinosu. Dzieli się z nami krajobrazami i pasjami, a przede wszystkim zachwytem nad światem i radością życia, bo jak przekonuje: „przygoda to stan umysłu” – wędrować, poszukiwać, odkrywać … można wszędzie.
Wielką wartością książki, jest staranna szata graficzna, doskonały papier (księga ma swoją wagę…!) i przypisy – Autor jest przecież dr geografii, dzięki czemu oprócz przygód, znajdziemy tu również rzetelną wiedzę i sporo praktycznych informacji.
A więc przekonajmy się, czy mamy „gen przygody”? Zajrzyjmy do książki dr Lewandowskiego i jeśli opisane historie nas przerażą, lepiej zostańmy w domu, ale jeśli rozpalą naszą wyobraźnię, znaczy że jesteśmy posiadaczami tego rzadkiego genu i czym prędzej ruszajmy w świat – przecież nie można marnować darów Matki Natury!
Wojciech Lewandowski „Gen przygody”, str. 303, wyd. STAPIS, 2018
P.S. Drogi Autorze, ale żeby porównać Skardu do Zakopanego, to już lekka przesada…
Książka wydaje się ciekawa, może po nią sięgnę 🙂
Polecam gorąco! Również liczne spotkania z Autorem w całej Polsce, których miejsca i daty, można znaleźć w Internecie. Pozdrawiam serdecznie
Ja chyba nie mam „genu przygody”, bo raczej nie sięgnęłabym po taką pozycję, natomiast uwielbiam podróże i zwiedzanie 🙂
Może Twój „gen przygody” jest jeszcze w uśpieniu ;-)))) Pozdrawiam serdecznie
Zdecydowanie mam w sobie gen przygody 😉 😉 😉
on jak bakcyl dżumy- nigdy nie umiera 😉
Super! Witak w klubie 🙂 Pozdrawiam serdecznie :-))))
Po recenzji genu przygody w sobie nie odnalazłam. I myślę, że po lekturze tekstu to tym bardziej by się nie udało… 😛
No cóż … „nobody is perfect” ;-)))) Pozdrawiam serdecznie 🙂
To może być bardzo interesująca lektura 🙂
Ciekawa i inspirująca! Polecam i pozdrawiam serdecznie
Przypuszczam, ze u wiekszosci osob ta ksiazka rozpali wyobraznie, tyle ze nie kazdy ma tak wybijajacy sie gen przygody, wszyscy jestesmy urodzonymi odkrywcami i moze takie historie popchna nas chociazby do rozejrzenia sie po swojej – dobrze znanej okolicy i spojrzenia na nia inaczej?
W samo sedno! Choć co ciekawe, w komentarzach widzę, że są jednak osoby, dla których „przygoda” to coś … przerażającego, od czego trzeba się trzymać z daleka (?). Bardzo ciekawe doświadczenie 🙂 Pozdrawam serdecznie
Nie mam genu przygody, przynajmniej nie w tym tradycyjnym sensie, więc to książka raczej nie dla mnie 🙂
Wiadomo – nie wszystko jest dla wszystkich! Fajnie się różnić. Inaczej byłoby nudno 🙂 Pozdrawiam serdecznie
Zapowiada się bardzo interesująco 🙂
Absolutnie TAK. I od razu rozgląda się za biletami lotniczymi … w jakimkolwiek kierunku 🙂 Pozdrawiam serdecznie
Zdecydowanie mam „gen przygody” 🙂 myślę, że książka przypadnie mi do gustu
Polecam gorąco! I na pewno podda kilka pomysłów na podróże 🙂 Pozdrawiam serdecznie
Całkiem zachęcający opis, chociaż przygodowych nie czytam raczej….
To jest bardziej jak reportaż, albo „opowieści przy ognisku” 🙂 Pozdrawiam serdecznie
Choć nie do końca dla mnie to wydaje się dość ciekawa.
„Nic na siłę” :-))) Pozdrawiam serdecznie
Aż boję się sięgnąć bo tę książkę,bo może dużo się zasziac po jej przeczytaniu
Ładnie powiedziane :-))) Pozdrawiam serdecznie