
Po trzech latach, wróciłam w rejon Kaukazu, na piękną górę Elbrus. Tym razem nie była to samotna wyprawa, ale w towarzystwie dwóch dzielnych kobiet (50+/-) czyli Hani „Gerdy” Myślińskiej i Uli Lisińskiej.
Pora już odkryć karty: szykuje się nowa wyprawa. Tym razem Elbrus w mini składzie.
Termin 18-24 lipca, wybrany został nie przypadkowo, gdyż 22 lipca przypada pełnia, w wszyscy wiedzą, że w pełnię jest dobra pogoda! Skład – jedyny pewny… Mam już bilet (przyznam że od dość dawna), mam już nawet wizę rosyjską. Mało brakowało, a o wizie bym zapomniała – śmieszne jak szybko zapomina się o wizach, kolejkach po paszporty, książeczkach walutowych i całym tym zawracaniu głowy, o którym „młodsi dorośli” nawet nie wiedzą. Pamiętam, że jako dziecko, oglądałam przedwojenny paszport dziadka jednego z moich kolegów, a tam były stemple z całej Europy i myślałam sobie co za szczęściarz z tego dziadka, że tak sobie mógł swobodnie podróżować… Ale to taka dygresja o wizie rosyjskiej.
Co poza tym: trenuję intensywnie, staram się nie przytyć (za bardzo), myślę o tym co zabrać, czytam relacje i wyobrażam sobie jak to będzie.
Wyprawę sobie wymyśliłam w czasie, kiedy byłam w wyjątkowo złej formie i koniecznie chciałam COŚ zrobić, żeby nie zwariować. Dość spontanicznie zarezerwowałam bilet, zaraz potem go wykupiłam i … klamka zapadła. A teraz trzeba „już tylko” pojechać i ew. wejść, jak Góra pozwoli.