
Wczoraj padł na nas kryzys. Kot w dramatycznej kondycji psychicznej rozważa zmianę adresu zamieszkania. Mój Mąż podobnie. Mi łzy płyną gęstym strumieniem z obydwu oczu, ale nie z powodu wszechogarniającego smutku (co byłoby uzasadnione, w powyższej sytuacji), ale z powodu alergii, która się niespodziewanie ujawniła. I tylko Res wydaje się w miarę zadowolony, zwłaszcza jak spacerujemy w strugach deszczu i w końcu ma pod dostatkiem wody z każdej strony…