8 grudnia 2015 roku, umarł Janusz Hierzyk (https://pl.wikipedia.org/wiki/Janusz_Hierzyk)
Dopiero teraz pomału dojrzewam, aby napisać kilka słów. Nie będzie to klasyczne „wspomnienie”, a raczej kilka „obrazków”.
Jak myślę o Hierzu, a myślę bardzo często, widzę Jego szelmowski uśmiech i wesołe oczy, a w uszach dźwięczy tubalny głos z lwowskim akcentem.
Obrazek 1
Jest rok 1981, wczesna wiosna. Razem z moim Tatą, docieramy do Pięciu Stawów. W schronisku kompletne pustki, w jadalni jesteśmy jedynymi gośćmi. Zamawiamy herbatę. Podaje nam ją starszy mężczyzna w kurtce moro, który potem długo, z dużym zainteresowaniem nam się przygląda. Intryguje mnie ten człowiek… intryguje na tyle, że postanawiam wrócić tu w lecie i dowiedzieć się „kto to jest”.
Obrazek 2
Lato 1981r. W Polsce strajki, wielkie zmiany, wiatr wolności dmie coraz mocniej, a ja z grupką szkolnych przyjaciół rok przed maturą, jedziemy na wakacje w Bieszczady. Po kilku tygodniach wędrówki, przenosimy się w Tatry. Wędrujemy od schroniska do schroniska, by w końcu zamieszkać w Pięciu Stawach. Już wiem kim jest ten „intrygujący człowiek z okienka” i jestem nim coraz bardziej zafascynowana. Wtapiam się w schroniskowe życie, łażę po górach, śpię gdzieś na podłodze i patrzę z zachwytem na taterników… i pewnego dnia pada propozycja: „może chcesz się powspinać?”. To się nazywa mieć szczęście!!! Na moje 18 urodziny, „dostaję” Lewych Wrześniaków, na Zamarłej Turni.
Obrazek 3
Marzec 1982r. Stan Wojenny. Uzbrojona w zaświadczenie od lekarza, że pobyt w górach jest niezbędny „dla podratowania zdrowia”, jadę w Tatry. Zima piękna, w schronisku pustki. Idziemy się wspinać do Buczynowej. To moje pierwsze kroki w rakach. Już na trawersie, potykam się i zaczynam się zsuwać w kierunku doliny Roztoki. Zanim wyhamuję czekanem (co robię odruchowo, bez żadnego doświadczenia), widzę kątem oka, jak koło mnie jedzie Hierz.
Do domu i do szkoły, wracam na dzień przed próbną maturą, zjarana marcowym słońcem, szczęśliwa i pewna swego. Nic mi już nie straszne – przecież zrobiłam kilka zimowych dróg w Tatrach!
Obrazek 4
Lata 80-siąte. Wszyscy jesteśmy zaangażowani w konspirację. Hierz jest częstym gościem u moich Rodziców w Warszawie. Wpada zawsze niezapowiedziany i niezapowiedziany znika. Powstaje Raport Taterników (https://pl.wikipedia.org/wiki/Raport_taternik%C3%B3w). Jeden z egzemplarzy przywozi do nas Jacek Jaworski, „legitymowany” przez Hierza. Gdyby nie ta „legitymacja”, nie zdobyłby pewnie zaufania ludzi z opozycji.
Obrazek 5
Lato. Idziemy na Słowację. Przez zieloną granicę. Wspinamy się gdzieś (..) dziś już nie pamiętam. Pod Chłopkiem dostrzegają nas słowaccy filance. Ganiamy się z nimi do samej przełęczy. Uff … znów bezpieczni po polskiej stronie.
Obrazek 6
Rok 1986. Jacek Jaworski prosi mnie abym została matką chrzestną, jego córki. Godzę się z wielką ochotą – przecież to zaszczyt – jest tylko jeden problem. Nie jestem ochrzczona … Nic to. Poczekamy. W kościele Św. Anny, ks. Twardowski przygotowuje dorosłych do chrztu. Poznam ks. Twardowskiego (!). Na rodziców chrzestnych proszę moją siostrę stryjeczną Wandę i … Hierza. Przyjmuje to z godnością. Tak zostaję Jego córką chrzestną.
Obrazek 7
Rok 1992. Telefon. Dzwoni nasz serdeczny kolega Sęp (Tomasz Krok): „Hierz aresztowany, za produkcję alkoholu. Zróbmy coś”. Co ja mogę zrobić?! Leżę w łóżku i karmię dziecko. Moja córka ma kilka miesięcy. Sęp wyciąga go z więzienia. Od tej pory, będzie się nim opiekował, aż do śmierci.
Obrazek 8
Rok 2006. Mija 25 lat mojego wspinania. Jestem z kolegami na Zamarłej, właśnie skończyliśmy Lewych Wrześniaków. Z grani dzwonię do Hierza. Telefon nie odpowiada. Chwile później dzwoni Sęp: „Taką notatkę dzisiaj znalazłem: ’72-latek Janusz H. produkował w bloku w Gliwicach amfetaminę wartą 100 tys. zł – był już w przeszłości karany’. Myślisz, że to o Hierzu?” Łuuu … to już poważna sprawa.
Obrazek 8
Wracają wspomnienia. Rok 2007. Po latach, wyrokiem skazującym w III instancji, kończy się proces ZOMO-wców, którzy strzelali w kopalni Wujek. Punktem wyjścia jest Raport Taterników. Mój Tata kilka razy jeździ do sądu jako świadek. Powstaje film – na zdjęciach widać Hierza doprowadzonego do sali sądowej w kajdankach. Serce ściska mi się z bólu.
Obrazek 9
Rok 2009.Telefon od Sępa: „Udało mi się wyciągnąć Hierza z więzienia na przepustkę. Ma cukrzycę, gangrenę. Jeśli załatwimy konsultacje i lekarze potwierdzą, że musi być szybko operowany, może uda mi się załatwić, żeby go warunkowo wypuścili”. Spotykamy się w Krakowie. Udaje się! Załatwiamy wizyty lekarskie – trzeba jak najszybciej amputować stopę. Zabieg przeprowadzony jest jeszcze w szpitalu więziennym, ale zaraz potem, Hierz wychodzi na wolność. „Nigdy już tam nie wrócę” obiecuje nam. Słowa dotrzymuje.
Obrazek 10 i …
Hierz mieszka w Gliwicach. Odwiedzamy go na tyle często na ile to możliwe. Organizujemy pomoc finansową. Sęp dosyła mu e-booki, bo Hierz uwielbia czytać, a widzi coraz gorzej.
Przyjeżdżam czasem w słabej formie, wyjeżdżam naładowana. Ma cudowny dar dzielenia się dobrą energią. Wydaje się, że ma jej niewyczerpane pokłady.
Moja praca wiąże się z częstymi podróżami. Hierz zawsze do mnie dzwoni w najdalsze zakątki świata… tych telefonów, będzie mi potem bardzo brakować.
13 września 2015, piszę do Miłości Jego Życia: „Odezwij się. Jano w stanie ciężkim”. Walczymy o niego, ale On … nie walczy już o siebie. Ostatni raz widzimy się 5 grudnia. Prawie się nie odzywa, ale potwierdza, że mnie słyszy. Dzwonimy do Jego Miłości. Nie wiem co mu mówi, ale widzę łzy spływające mu po policzku …
Dzięki Krysi,wdowie po naszym przyjacielu Januszu Wiśniowskim, udaje się Go pochować na cmentarzu w Zakopanem. Ma cywilny pogrzeb. W swoim stylu … niekonwencjonalny. Śpiewa Wysocki. Ludzie spontanicznie podchodzą do mikrofonu, żeby powiedzieć parę słów od siebie. W powietrzu latają anegdoty i dykteryjki. Wyłania się z nich Hierz taki jaki był – serdeczny, ciekawy ludzi, uczynny, błyskotliwy, inteligentny, z poczuciem humoru, taternik, ratownik, kompan, gawędziarz.
Jesteśmy tu wszyscy: przyjaciel z dzieciństwa, „chłopaki” którzy wspinali się z nim w latach 60 i 70, porzucona dziewczyna, my (czyli Rzęchy w licznej reprezentacji), dawno niewidziani przyjaciele. Balujemy do rana. I tylko Hierza brakuje …
P.S. Gdy kończymy uroczystość pogrzebową, wzywa nas do siebie siostra zakonna, która rządzi zakopiańską nekropolią i oświadcza, że „już nigdy więcej nie wpuści tego pana na cmentarz”. Wychodząc zastanawiamy się, czy chodzi jej o szalonego Mistrza Ceremonii, czy o Hierza…
Pięknie napisane Agnieszko- gdybym była na pogrzebie Jana – powiedziałabym- Jano-sezon „polowań sie skończył”…On by wiedział ..mam łzy w oczach- dziekuje Agniecha.
„sezon polowań się skończył”… mogę sobie nawet z łatwością wyobrazić co Hierz by odpowiedział … 😉
Dzięki Magda
Tak, Jano był postacią nietuzinkową, poznałem Go na wspinaczkowym swoim kursie w 1977 . Czas jest nieubłagany. On był zakręcony i zakręcone miał życie. Był kimś kompletnie innym. Dziękuję.
Zgadzam się, był „inny”. Wyróżniał się na tle tamtej (i tej!), szarej rzeczywistości. Kochał góry, kobiety i alkohol (kolejność nie przypadkowa 😉 Mało jest takich postaci. Dziękuję bardzo za komentarz. Pozdrawiam serdecznie
Z pewnością był postacią nietuzinkową i zdaniem wielu kontrowersyjną. Ja jednak będę go wspominał ciepło, bo początki mojego wspinania w I poł. lat 80 to właśnie Hierzyk. Hierzyk otoczony młodzieżą w „Piątce”, podczas niezapomnianych wieczorów i Hierz jako doradca, doświadczony kolega przekazujący różne kruczki taternickie. Nawet pozniejsze obrazy Hierzyka z przełomu lat 80 i 90, kiedy próbował znalezć się w nowej rzeczywistości tych fajnych wspomnień nie zatrą.
Dziękuję za ten komentarz – Jano był świetnym wspinaczem. Zawodowcem. Wspinam się od prawie 35 lat, i nigdy z nikim, nie czułam się w ścianie tak bezpiecznie jak z nim.
Agnieszko pięknie to napisałaś, nigdy nie przypuszczałem, że zobaczę Jana przy tej kolejce, taki pozostał w mojej pamięci
Tak! Na ogół już w połowie progu, wytężało się wzrok, żeby zgadnąć „kto tam stoi przy tej kolejce?” I czasem był to Jano. Właśnie taki jak na zdjęciu. Dziękuję i pozdrawiam A
Jano , legenda naszych kochanych lat .Ostatni nasz kontakt osobisty ,to sad w Katowicach i wizyta w areszcie sledczym .Punktem kuluminacyjnym naszego spotkania bylo zyczenie Janusza, abysmy sie spieszyli z tym procesem, bo on przeciez nie moze sie na nich tutaj doczekac .Potwierdzil tym samym swoj niepowtarzalny styl , nawet bedac za kratami . Odszedl nasz , a przede wszystkim moj wyjatkowy przyjaciel – wspanialy czlowiek , pokerzysta I wielbiciel dziewczyn .
„Komentarz” Hierza do procesu dokładnie w jego stylu!
Jak patrzę na te zdjęcia z procesu, na których jesteś Ty Ryszard, Jacek Jaworski i Hierz, to przede wszystkim widzę radość ze spotkania. I to jest trochę dziwne, ale … chyba faktycznie tak było (w pewnym sensie).
Dzięki za komentarz i pozdrawiam serdecznie.
Pingback: Światy równoległe | 50plus&minus
Przeczytalem piekne wspomnienia o Hierzyku z ktorym kiedys szkolilismy kursantow u Szlachetnego I przypomnialo mi sie jakl kiedys Szlachetny mieszkal w Murowamcu,a Hierzyk wBetlejemce.Gralismy w pokera i Szlachetny,pocalowal stol i ciemna,deszczowa,ponura,noc tarzanska,zmierzal,splukany do Murowanca,na to Hierzyk,stanol na schodach Betlejemki i swoim charakterystycznym glosem zawolal….”Kilmku…..wracajcie”
Byla to napewno jedyna postac w swoim rodzaju i niepowtarzalna i chodz moze troche zbladzil….”Kto jest bez winy,niech pierwszy rzuci kamieniem”
Pamietam,rownierz jak ktoregos roku Hierzyk,znalazl na Hali Gasienicowej,200 litrowa beczke spirytusu skazonego eterem ,ca ja w kosowce schowali biolodzy.Czestowal tym zacnym trunkiem wszystkich przyjaciol,a potem pojechal na wesele.Z wesela wrocil bez dwoch przednich zebow i opowiadal ze teraz bedzie mogl pic ,kompot tylko z brzoskwin.
Ach….Jano……to se uz newrati.
Zawsze sie zastanawialam jaka byla historia z tym brakiem uzebienia 😉 Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziekuje za opowiesci
I zeby nie bylo tak smutno……albowiem….
„Wszyscy idziemy,tamze
Wszystkim z urnu…
Predzej,czy pozniej,ten sam los wychodzi
I w kraj dalekiego wygnania,pochmurny
Na smutnej wysle nas lodzi”
Przypomniala mi sie jeszcze jedna takaopowiesc o Hierzyku,jak to Hierzyk,stal na przystnku PKS w Malem Cichem ,czekajac na autobus i spiewal.Na to jedna pani…..”Pan jest pijany!!!” a Hierzyk….”APani jest brzydka,ale ja do jutra wytrzezwieje….a Pani brzydka zostanie”
Cudne!
Ach,najmocniej WSZYSTKICH przepraszam,oczywiscie,zle kliknalem i powinno byc
„wszystkim z urny”
A,jeszcze jedna taka opowiesc mi sie przypomniala
Mianowicie,jak Hierzyk szkolil komandosow,to bylo tak ze wojsko pojechalo w bieszczady,a Hierzyk dostal sluzbowy gazik i mundur kapitana i mial pojechac to wojsko w tych bieszczadach odnalesc.Jechal,jechal i w Przeworsku,zobaczyl,stojacy na stacjii PKP,eszelon wojskowy.Patrzy.pociag dosyc dlugo stoi,to poszedl do zawiadowcy stacjii i pyta…”dlaczego ten pociag tutaj stoii?”Na to zawiadowca,ze on tez nie wie,ale gdyby pan oficer tu podpisal,to on ten pociag zaraz pusci.Na to Hierzyk,ze owszem,ale ten pociag ma jechac w druga strone i nalezy przestawic lokomotywe.Lokomotywe,przestawiono,Hierzyk podpisal co mu kazano.po czym pociag ruszyl ,Hierzyk znowu jechal w bieszczady,oczywiscie niemajacy z tym wojskiem w pociagu nic wspolnego.
Sprawdzalem,u kolegow,opowiesc autentyczna
Agnieszko, zdjęcie przy kolejce piękne 🙂 Brakuje tylko czajnika, którego Hierz uzywał do polewania silnika dla zapewnienia chłodzenia…
W pewnym okresie była w Pięciu Stawach popularna strategiczna gra wojenna odbywająca się na mapie Europy z okresu I wojny światowej – nazwy nie pamiętam. Rozgrywka trwała długo, pomiędzy kolejnymi ruchami uczestnicy odchodzili od planszy, rozmyślali, zawierali tajne sojusze, planowali zdrady i podstępy – jak to na wojnie :).
W trakcie jednej z takich przerw Jano stał przy kolejce i podeszła do niego turystka, starsza i kulturalna osoba.
– Panie ratowniku, jak Pan myśli, jaka jutro będzie pogoda? – zapytała. Na to Jano:
– Nie mam pojęcia, szanowna Pani. Ja się w tej chwili zastanawiam, jakby tu k… wejść do Marsylii !
Moje stosunki z Hierzem zawsze były szczególne. Janusz był zwykle duszą towarzystwa, zawsze był otoczony mnóstwem ludzi, ale przy tym wszystkim… był kimś innym. Szedł własną drogą, trudną i pokręconą. Ja też, chociaż moja droga była zupełnie inna. A Janusz był może jedyną osobą, która to widziała.
Pewnego razu podczas jakiejś dyskusji (przy której nie byłem obecny) powiedział:
– Adaś? Aaa, to zupełnie inna sprawa…. 🙂
Kiedy zdecydowaliśmy się pobrać z Beatą, byliśmy na studiach. Pieniędzy było niewiele, a mnie przypadło w udziale załatwienie obrączek. Miały kosztować 30 tysięcy.
Nie wiedziałem co zrobić, bo tyle nie miałem. Pojechałem do Pięciu Stawów, wszedłem do Hierzówki i mówię:
– Jano… Mam do Ciebie małą prośbę….
– Ile?
– Dużo
– Dziesięć?
– Więcej…
– Dwadzieścia?
– Więcej…
– K… nie mam tyle!
Ale pożyczył mi 20 tysięcy, resztę skombinowałem i obrączki kupiłem.
Potem (były to lata 1983 – 84) często do nas przyjeżdżał. Mieszkaliśmy wtedy z Beatą w Krakowie w akademiku „Piast” i zdarzało się, że Jano zalegał u nas na tydzień lub dwa – kiedy nie miał ochoty widzieć się z nikim innym. Przesiadywaliśmy nieraz w kawiarni „Senacka” na Grodzkiej (naprzeciw Instytutu Filozofii, gdzie miałem zajęcia) i prowadziliśmy bardzo poważne rozmowy. Ich nieodłącznym elementem była herbata – to znaczy pół szklanki wody, podwójny cukier i winiak Luksusowy. Strasznie dużo tej herbaty zużyliśmy…. 🙂
Gdziekolwiek jesteś, Przyjacielu, miej się dobrze i idź swoją drogą. Może jeszcze kiedyś się spotkamy, może w innej postaci i w innych okolicznościach…. 🙂
Adaś, piękne historie! Pomału zbiera się tu niezły „leksykon anegdot o Hierzu” 🙂 A ta gra, to Wojna i Dyplomacja – ktoś tu przypomniał swego czasu. Ściskam i pozdrawiam
Dziękuję Ci za miłe słowa, Agnieszko 🙂
Tak. Wojna i dyplomacja.
Człowiek wolny duchem nie radzi sobie dobrze ani z jednym, ani z drugim. Walczy zwykle sam, a i układać się nie lubi. Nie potrafi żyć w sieci zależności.
Wiem coś na ten temat z autopsji, może dlatego była między nami jakaś nić porozumienia w niektórych sprawach.
Jano był kimś innym, ale nie osobnym. Nie wiem, jak inaczej to nazwać. Zwykle otaczało go mnóstwo ludzi. W tak dużej grupie kontakty są często powierzchowne i tymczasowe, wielu osób po latach się nie pamięta.
A Janusz… popatrzcie, ile osób nazywa Go swoim przyjacielem, ile osób uważa kontakt z nim – choćby chwilowy – za znaczący.
Wielu ludziom pomógł, choćby przez swoją obecność i ten rodzaj energii, jakim emanował. Ale sam sobie pomóc nie potrafił.
Nie dziwi mnie to wcale, sam zaczynam rozumieć różne sprawy dopiero po wielu latach i wielu trudnych doświadczeniach.
Janusz lubił przyjeżdżać do nas do akademika. Czytał sobie książki, których mieliśmy mnóstwo. I opowiadał mnie i Beacie różne historie, nieraz niewesołe. Wiedział, że nie jesteśmy ludźmi, którzy oceniają. Podobnie jak on sam.
A w tych historiach przewijało się często stwierdzenie: tak to już jest, że pozostawiam za sobą popioły i zgliszcza… A mówił to oczywiście ze swoim charakterystycznym uśmiechem. Żadnego użalania się. Prawdziwy facet tak przecież nie robi 🙂
Wszystkie smutne sprawy mijają, jeśli im na to pozwolimy. Po latach zostaje to, co najlepsze. I niech tak będzie 🙂
Zgadza się, mnóstwo osób uważało Hierza za swojego przyjaciela. Może to dzięki jego umiejętności skupiania, choćby przez chwilę, 100% uwagi na rozmówcy i temu o czym piszesz – „nie ocenianiu”. Pamięć wybiela „i niech tak będzie”. Dzięki i pozdrawiam
Jano…np w dowodzie osobistym przy miejscu urodzenia: Lwów, ZSRR miał dopisane długopisem: chwilowo. Albo taki obrazek:
na jadalni w Pięciu Stawach siedzą turyści NRD i palą. Na to wchodzi Hierz i pokazuje im tabliczkę z napisem „palenie wzbronione”, a oni: nicht ferszejn. Jano na to: rauchen fersztejn? Fersztejn! Verboten fersztejn? Fersztejn! To wypierdalać!!! Zrozumieli😊
Języki też posiadał 😉
Jano Bez Zęba !!!!!
Bez kilku zębów … 😉
Miło się czytało te Hierzowe obrazki 🙂 Dorzucę okruch od siebie, dobrze? Początek lat osiemdziesiątych, chyba lato (bo Pięcistawy pełne), ale na pewno zimne. My, dwie dziewczyny, o coś się z Hierzem założyłyśmy, nie pamiętam, co było przedmiotem zakładu, ale pamiętam stawkę- w razie przegranej Hierzu zobowiązał się puścić nam gorącą wodę w łazience. Przegrał, a my po jakichś dziesięciu minutach prysznicowania, w kłębach pary, wyszłyśmy na korytarz, gdzie kłębił się tłumek chętnych na gorącą kąpiel.Hierzu oczywiście wodę skrupulatnie zakręcił. Ech, czasy…
Gorąca woda w turystycznej łazience! Takie wydarzenia pamięta się całe życie!! I jak tu było Hierza nie kochać!!! :-)))) Pozdrawiam serdecznie
Tak, gorącą wodę w Piątce się pamięta do końca życia! W Roztoce zresztą było podobnie, była, a jakże. Źródlana. 🙂
Też pozdrawiam serdecznie i myślę, że musiałyśmy się w tej Piątce mijać gdzieś na korytarzu 🙂
O! Z pewnością! Siedziałam w recepcji przez kilka lat, tak mniej więcej 82-88 (z przerwami 😉 Pozdrawiam bardzo serdecznie 😀