Ucieczka z 82 piętra

Zwykły wpis
Ucieczka z 82 piętra

W dokumentach Maria, dla nas Marysia, dla przyjaciół z Nowego Jorku – Maja. Marysia Hrabowska, moja nadzwyczajna Ciotka. Cudowny, mądry człowiek. Jedna z tych osób, których życiorysem można by obdarzyć kilka postaci: jako młoda dziewczyna uciekła z płonącego getta, potem wydostała się z płonącej Warszawy; po wojnie ukończyła architekturę i  zaangażowała się w odbudowę socjalistycznej ojczyzny, a w końcu w poszukiwaniu  wolności (i normalności) wyjechała z Polski i na stałe zamieszkała w USA. Ale nawet tam, dopadła ją historia. 11 września 2001r., przyszła do pracy, na 82 p. WTC, trochę wcześniej …

 

Ucieczka z 82 piętra

Maja Hrabowska

 

Tekst opublikowany w grudniu 2001r, w biuletynie Reunion ’68                                        Zdjęcia: https://pixabay.com/pl

Doświadczenia tych, którzy uciekli z płonącego World Trade Center, były już tyle razy opisane, że nie sądzę by mój kolejny opis coś dodał. Może tylko to, że to nie pierwszy raz w moim życiu spotkałam się z nienawiścią i chęcią mordu. Przeżyłam jako dziecko Warszawskie getto, uciekłam z Umschlagplatzu spod wagonów do Treblinki i domy waliły się na mnie, gdy w czasie powstania Warszawskiego uciekałam z płonącego miasta. Myślałby kto, że to dość na jedną osobę. Ale tak wygląda, jakby sama moja obecność przyciągała światowe wydarzenia. Tym razem śmierć była bardzo blisko. Pytali mnie ludzie, o czym myślałam, leżąc pod samochodem, gdy wieżowiec walił się prosto na mnie. Myślałam, przyszła na mnie ostatni godzina, ale tak w głębi duszy, nie wierzyłam w to. Myślę, że nikt nie wierzy, że zaraz zginie, nawet ci którym się nie udało. Ale spróbuję od początku.

Od 8 lat, to znaczy odkąd zwolniono mnie z firmy EBASCO, która mieściła się na 90-siątych piętrach Wieży Nr 2, w WTC, pracowałam w Wydziale Transportu Stanu Nowy Jork (New York Metropolitan Transportation Council), na 82 piętrze Wieży Nr 1. Godziny pracy były zmienne i ja pracowałam od 07:30 do 04:00. Tego słonecznego dnia we wrześniu (dlaczego wszystkie złe rzeczy zdarzają się we wrześniu?), przyszłam nawet wcześniej, bo chciałam wykończyć raport na temat ciężarówek, gotowy już do publikacji.

world-trade-center

Takiej panoramy NY nie ma już od 17 lat

W tej części budynku, były nas 3 dziewczyny z Polski i właśnie powitałam koleżankę z sąsiedniej „kabinki”, gdy rozległ się straszny huk i budynek zachwiał się tak mocno, jakby zaraz miał się przewrócić. Koledzy, którzy przechodzili obok, upadli na podłogę. Szuflady się pootwierały i wypadły z nich dokumenty na ziemię. Szafa z książkami się przewróciła, a książki rozleciały.

Ciężki dym unosił się w powietrzu,. Spojrzałam w okno i zobaczyłam lecące z góry kawały budynku i jakieś śmiecie. Oglądałam często w telewizji, co dzieje się w Izraelu, i od razu pomyślałam o ataku terrorystycznym, choć jeszcze wtedy nie wiedziałam, że uderzył w nas samolot. Złapałam torebkę i wybiegłam do holu.

W dymie, w drzwiach, stał Tony, wyjątkowo łagodny człowiek, który nigdy nie podnosił głosu, i zachrypnięty krzyczał na całe gardło: „wszyscy na schody, na schody”. To mnie zdopingowało, bo inaczej pewnie jeszcze bym się zastanawiała co robić. Sądzę, że Tony uratował mnie i jeszcze parę osób. Przez czarny dym i płomienie przeszliśmy do schodów, gdzie było względnie spokojnie i działało oświetlenie. Po ataku 10093r., władze portowe Port Authority, przebudowały schody i zabezpieczyły dodatkowe źródło elektryczności. Niewątpliwie te schody, uratowały życie tysiącom ludzi. Na każdym piętrze dochodziły nowe osoby i zaczęło się robić tłoczno. Ale na schodach było spokojnie, nie było przepychania, ludzie pomagali sobie wzajemnie, robili przejście dla rannych, których znoszono z różnych pięter mijanych po drodze. Jakiś niewidomy był prowadzony przez psa, przepuściliśmy ich pierwszych. Parę schodów przede mną schodził człowiek bez koszuli, bez włosów, ciężko poparzony. Tydzień później, miał wywiad w telewizji, i opowiedział, że pracował na 83p., i właśnie wysiadł z windy, gdy samolot uderzył. Płomień rozprzestrzeniał się w dół szybem windowym i ten człowiek, również zaczął się palić, ale udało mu się wybiec z windy i koledzy na podeście ugasili go, rzucając na niego kurtki i marynarki, a potem doprowadzili go do schodów.

9 11 pomnik starażaków

Pomnik strażaków poległych podczas akcji ratunkowej 11 września 2001r.

Na 30-stych piętrach, spotkaliśmy pierwszych strażaków i zatrzymaliśmy się, by zrobić im miejsce. Byli bardzo objuczeni, w ciężkich butach, z butlami tlenowymi na plecach i byli zmęczeni tą drogą w górę. Klaskaliśmy im, dziękując za ten wysiłek, nie wiedząc że idą na śmierć. Mijałam kilka grup, razem chyba z 50 strażaków, ale najlepiej pamiętam jednego, był bardzo młody i miał taki miły uśmiech. Byłam już bardzo zmęczona, i nawet pomyślałam, że może poczekam na którym z pięter, ale wszyscy szli, więc i ja wlekłam się też. Kilku młodych ludzi, pytało po drodze czy mi pomóc, ale najlepiej schodziło mi się samej, trzymając się poręczy.

Na 20-stych piętrach zaczęła lać się woda. Leciała ciurkiem i lała się w dół po schodach, ostatnie piętra schodziliśmy po kolana w wodzie. Na podestach stały pantofle na obcasach, które ktoś porzucił. Ktoś mówił na schodach, że to samolot uderzył, ale nie uwierzyłam. Szliśmy chyba godzinę. Po drodze skierowali nas do innej klatki schodowej.  Doszliśmy wreszcie do poziomu WTC PLaza, z fontanną i rzeźbami. Przez wielkie okna zobaczyłam, że cała Plaza była w ogniu, widocznie części które spadały z góry płonęły. Na tym poziomie budynku, były już rzędy strażników i policjantów, którzy poganiali nas, kierując w stronę podziemnego mallu handlowego. Mall był jeszcze wtedy oświetlony, ale zalany wodą. Wszystkie sklepy z kosztownymi towarami, stały otwarte i nikogo tam już nie było. Strażnicy kierowali nas do wyjścia obok księgarni Border, na róg ulic Vessey i Church. Wyszłam po schodach na ulicę i spojrzałam w górę. Obie wieże były osłonięte czarnym dymem. Przed hotelem Millenium stały karetki pogotowia i służby medycznej. Pomyślałam, że przydałby mi się tlen, po tym nałykaniu się dymu,  i poszłam w tym kierunku. Po drodze spotkałam kilka osób z mojego biura. Norma płakała, bo po drodze zobaczyła głowę ludzką na chodniku. Było to w kilka minut po moim wyjściu. Nagle usłyszałam krzyki: „uciekać, dom się wali”. Spojrzałam w górę. Wieża Nr 2, waliła się, z góry leciały całe kawały betonu. Wszyscy na około mnie uciekali w popłochu w boczne ulice. Ja już nie miałam czasu, no i po tej wędrówce w dół, nie miałam siły.

9 11 policjant

Policjant w czasie akcji ratunkowej 11 września 2001

Na rogu ulicy Church i Fulton, obok hotelu Millenium, stała zielona furgonetka. W ostatniej chwili, nawet o tym nie myśląc, wsunęłam się miedzy koła. Z drugiej strony, wcisnęła się jakaś chuda kobieta. W tym momencie rozległ się straszliwy grzmot i wieża upadła. Zrobiło się czarno, jak w najgłębszą noc, ziemia pode mną się zatrzęsła i straszliwy podmuch, wraz z kupą odłamków uderzył w samochód, który zachwiał się, ale wytrzymał. Podmuch wyrwał mi z ręki torebkę i poszarpał na mnie ubranie, tak że gdy wyszłam, byłam na wpół naga. Kobieta koło mnie straciła nogę. Nie widziałam jak to się stało, ale gdy zrobiło się jaśniej, zobaczyłam, ze jest cała okrwawiona, i z połowy nogi sterczą białawe kawałki.

Samochód był cały zasypany gruzem, ale jakoś wytrzymał i nie zawalił się, a przecież mógł mnie zgnieść pod spodem. Zrobiło się cicho. Jeszcze nie pewna, czy naprawdę żyję, zaczęłam odgarniać gruz i wygrzebywać się spod samochodu. Byłam półnaga, zasypana pyłem i gruzem, podrapana, ledwo widziałam na oczy, ale w sumie byłam nieuszkodzona. Wylazłam i zabrałam się za szukanie torebki. Skądś pojawili się jacyś ludzie i zaczęli krzyczeć: „zostaw wszystko, uciekaj, uciekaj, wali się”. Wobec tego zostawiłam poszukiwanie torebki, zostawiłam ranna kobietę i zaczęłam uciekać w kierunku City Hall. Rzeczywiście chwilę później zawaliła się wieża Nr 1. Okolica wyglądała jak Warszawa po bombardowaniu. Gruzy, wybite szyby, zawalone przejścia, przerażeni, zasypani gruzem i pyłem ludzie, uciekający w różnych kierunkach. Na skwerze, koło City Hall stały karetki pogotowia, medycy i policja. Powiedziałam im o tej kobiecie pod samochodem i zapytałam, czy nie wzięli by mnie do szpitala, by przemyć oczy. Powiedzieli mi, że karetki są zajęte ciężko rannymi. Policja kierowała wszystkich w górę miasta, do 14 ulicy. Ponieważ mieszkam przy 96, postanowiłam ruszyć w kierunku domu.

9 11 Ground Zero

Ground Zero

Pytałam o autobus czy metro, ale dowiedziałam się, że nic nie kursuje. Po drodze były już rozstawione stoliki, woda i telefony, dla ludzi, którzy szli w górę miasta. Organizacja pomocy i ewakuacji, była imponująca. Zadzwoniłam do córki, która była w zupełnej histerii, zwłaszcza, że wciąż nie było wiadomości od jej męża z Water Street , ani syna który był w szkole Stuyvesant. Szłam w górę miasta bardzo długo. Po drodze dołączali się różni ludzie, którzy też szli w tym kierunku. Jakaś nieznajoma kobieta dała mi do ręki 20$. Byłam tak roztrzęsiona, że je zaraz zgubiłam – po prostu wypadły mi z ręki. Na 3 Alei, w okolicy 50-siątej ulicy, pojawił się autobus, okropnie zatłoczony. Udało mi się wepchnąć i wyglądałam tak,  że mi zaraz ustąpili miejsca. Ulice i ludzie w tej części miasta wyglądali normalnie, tak różni od okolicy którą właśnie opuściłam. Od razu skojarzyło mi  się to z wrażeniem, jakie miałam gdy w 1943r., wydostałam się z getta i znalazłam się na tzw. „aryjskiej stronie”.  Tam: puste, zniszczone ulice i przerażeni, kryjący się w zakamarkach ludzie, a tu: normalne życie, bawiące się dzieci, kobiety robiące zakupy, mężczyźni z teczkami idący do pracy. Przepaść była szalona, choć to tylko parę ulic.

Wysiadłam na 96 East i kobieta kierująca ruchem, zatrzymała prywatny samochód i poleciła odwieźć mnie do domu. Administracja miała na szczęście zapasowe klucze, bo wszystkie moje dokumenty zginęły razem z torebką. W domu telefon dzwonił bez przerwy. Ignorując go zrzuciłam poszarpane szmaty i długo siedziałam pod natryskiem. Oczy mi zapuchły i nic nie widziałam. Zadzwoniłam do AVIVA, który zawiózł mnie do szpitala, gdzie udzielono mi pierwszej pomocy. To chyba wszystko, może poza tym, że potem przez 3 miesiące leczyłam zapalenie oczu i jestem jeszcze ciągle pod opieka psychologa. Pomogło. Śpię już bez koszmarów, choć podskakuję na dźwięk karetki czy samochodu, a gdy widzę dym unoszący się z komina moje serce wyraźnie przyspiesza.

Marysia Hrabowska

Maja Hrabowska, foto Joanna Hrabowska kwiecień 2018

Pracuję nadal w tej samej agencji, oczywiście w innej lokalizacji. Często wspominamy naszych kolegów z biura, którzy nie wyszli na czas. Podobno zostali by wyłączyć komputery. Znaleziono ciało tylko jednego. Widziałam ich rodziny, które przyszły na uroczystość żałobną urządzoną przez dyrekcję naszego biura, widziałam te płaczące żony i malutkie dzieci, które beztrosko biegały po Sali. Ten widok, zostanie mi w pamięci na długo.

 

9 11 pomnik ofiar

Pomnik ofiar 11 września 2001

world-trade-center dziś

Panorama Nowego Jorku 2018 z jedną odbudowaną wieżą

Jedna odpowiedź »

  1. Niesamowita historia.. co rok jak o tym myślę to i tak nie mieści mi się to w głowie. Straszna tragedia 😦 Brawa dla Wojowniczki! 😉

Dodaj komentarz