
Dziś udostępniam łamy mojego bloga (ale to brzmi!) mojej serdeczniej koleżance, Lidce Kilińskiej-Dłabich, z którą współpracujemy od kilku lat przy organizacji wyjazdów „Travel with Mission” (np.: https://50plusandminus.wordpress.com/2017/01/02/nepal-poza-sezonem-lato-2016/) i która „rzutem na taśmę”, tuż przed Świętami, zdążyła wydać fantastyczny dziennik podróżnika „W Drodze” https://shop.travelwithmission.com/pl/p/W-DRODZE.-DZIENNIK-PODROZNIKA/38
Lidka:
Uwielbiam podróżować, odkrywać nowe miejsca, poznawać nowych ludzi i dowiadywać się o nich jak najwięcej. I za każdym razem ulegam ponownej fascynacji, jeśli okazuje się, że ludzie żyjący po drugiej stronie świata, w zupełnie innej kulturze i tradycji, mówią w taki sposób, że słowa trafiają prosto do mojego serca. Pamiętam naszego kierowcę – filozofa w Nepalu, który zaskoczył mnie swoimi opowieściami i pięknym przesłaniem. To były słowa o życiu, które warto by było cytować innym. Ale ja ich wówczas nie zapisałam, ponieważ …nie za bardzo miałam na czym, czego potem bardzo żałowałam. Raz nawet zapisałam 2 zdania na przypadkowej kartce papieru, ale niestety gdzieś się zagubiła. A te słowa z upływem czasu niestety się zacierają w naszej pamięci, aż w końcu ulatniają się jak kamfora…
Pomysł!
Pewnego dnia postanowiłam, że otworzę sklep podróżniczy. Wówczas przypomniałam sobie o mojej potrzebie zapisywania różnych ciekawych rzeczy, ale nie w takim w zwykłym notesie, w którym notujemy numery telefonów czy wizyty lekarskie. Chciałam, aby mój wymarzony dziennik był tak ładny, abym chciała go mieć zawsze przy sobie, a do tego był bardzo praktyczny i wytrzymały…Już sam pomysł stworzenia takiego Dziennika Podróżnika wprawił mnie w stan euforii;) Wiedziałam też, że chcę, aby szatę graficzną stworzyła osoba, z którą już wielokrotnie współpracowałam i znałam jej estetykę. Byłam szczęśliwa, że przyjęła propozycję współpracy, wiedziałam, że wspólnie wypracujemy wspaniały design.
Projekt.
Ale było też bardzo wiele znaków zapytania. Przed rozmowami z drukarniami musiałam mieć już bardzo konkretny projekt, aby móc odpowiadać na tysiące pytań, m.in: okładka miękka czy twarda, ilość stron, oprawa klejona czy szyta, jakość i kolor papieru wewnątrz, zakres dodatkowych prac introligatorskich, itp… Poczułam się w tym początkowo zagubiona, nadmiar opcji i możliwości zaczął mnie powoli męczyć, a przecież to wszystko wpływało na końcowy efekt i jakość… Aż w końcu powstał pierwotny projekt. Pamiętam nawet, jak pomyślałam, że najtrudniejsza część pracy już za mną.
Schody…
Ale tak naprawdę schody dopiero zaczęły się pojawiać…Po pierwszych 5 kontaktach z rekomendowanymi drukarniami okazało się, że mój projekt jest zbyt spersonalizowany, odbiegający od tego, co oni mogą mi zaoferować. Więc szukałam dalej, aż znalazłam drukarnię, która chciała się tego podjąć. Ale i tym razem pojawiło się „ale”: najpierw rodzaj okładki odbiegał od moich wyobrażeń, inna drukarnia nie chciała zrobić gumki zamykającej przy wyborze twardej okładki. A przecież tam miała być też kieszonka wewnętrzna, do której można by wkładać bilety czy pamiątki z podróży, więc gumka była niezbędna. Czas leciał, moje terminy zostały już przekroczone, a ja nadal miałam tylko projekt… Zniechęcenie dawało o sobie znać, wewnętrzny krytyk podszeptywał: „lepiej daj sobie spokój”.
Realizacja!
I wówczas odkryłam moją ostatnią deskę ratunku, drukarnię pana Krzysztofa vel „pana Kazimierza”. Mogli podjąć się tego zadania z całą listą moich wymagań: z wymarzoną przeze mnie okładką, pięknym papierem w środku, registrami na osobne podróże, gumką, tasiemką, kieszonką, a nawet naklejkami do zaznaczania emocji na mapie;) Kolejne dni upływały, ostatnie korekty były robione, wreszcie przyszedł czas na stworzenie matryc i otrzymałam pierwszą próbkę…Byłam zachwycona wyglądem, papierem, dokładnie sprawdzałam po raz kolejny czy nie ma literówek i innych błędów. Ale wówczas zadzwonił „pan Kazimierz” i zapytał, co robimy z nierównymi paskami na górze…Przez chwilę pomyślałam, że to głupi żart. Ale nie, wyjęłam linijkę i faktycznie było małe przesunięcie… Zaczęłam pytać wokół – nie tego nie widział. W pierwszej chwili pomyślałam, że zostawiamy to, przecież matryce są już gotowe. Ale natrętna myśl nie dawała mi spokoju: ja już zawsze będę widziała tę nierówność i dla mnie to nie będzie już idealny produkt! Zrezygnowana zadzwoniłam do drukarni informując ich, że jednak wymieniamy matryce, co też wiązało się z dodatkowymi kosztami. I kolejnym przesunięciem harmonogramu! Załamana pomyślałam, że nie mam szans na puszczenie w świat przed Gwiazdką tego dziennika.
Ale grunt to walczyć do końca! Ja nie odpuściłam i dzięki temu prezentuję moje „papierowe dziecko” (jak mówi mój mąż) – „W drodze. Dziennik Podróżnika”, czyli coś więcej niż zwykły kalendarz, więcej niż notes. To zaufany powiernik podróży, przestrzeń, w której każdy może upamiętnić zwykłą codzienność, ekscytujące przygody czy chwile pełne emocji.
1USD od każdej sprzedanej sztuki
Chcę też, aby ten projekt wspomagał społeczności lokalne, które odwiedzamy podczas naszych wypraw i dlatego ze sprzedaży każdej sztuki Dziennika Podróżnika przeznaczam1$ na ten cel, aby reagować na najpilniejsze potrzeby, tak jak np. w Peru. Tam dzięki środkom od sponsorów (w sumie 150$) kupiliśmy prostą przenośną kuchenkę gazową i butlę gazową, aby dzieci mogły otrzymać ciepły i pożywny posiłek w górskiej szkole w Chumbao (rejon Andahyuaylas w Andach).
W drodze. Dziennik podróżnika, można kupić tu: https://shop.travelwithmission.com/pl/p/W-DRODZE.-DZIENNIK-PODROZNIKA/38
Ola – dziękuję za piękną grafikę, ilustracje, inspiracje i chęć dalszych poszukiwań;)
Katarzyna – dziękuję za pomysły, korektę i wsparcie!
Agnieszka i Alina – dziękuję za konsultacje merytoryczne;)
Dogadałybyśmy się. Mam tak samo jak w cytacie poniżej:
„jeśli okazuje się, że ludzie żyjący po drugiej stronie świata, w zupełnie innej kulturze i tradycji, mówią w taki sposób, że słowa trafiają prosto do mojego serca. ”
Chyba najpiękniejsze wspomnienie z podróży 🙂
Tak. Piękny cytat. Ludzie wszędzie są tacy sami, mimo pozornych i nic nie znaczących różnic, jak religia, kolor skóry, czy rasa…. Pozdrawiam serdecznie
Gratuluję dotarcia do celu 🙂
„Doga jest celem” pozdrawiam serdecznie