
Nic mnie w tym roku nie „nastraja do nastroju” (świątecznego) – ani mój kraj, w którym właśnie dzisiaj skończyła się demokracja, ani świat, który popada w obłęd. Święta to niestety czas refleksji, gdy wszystko widać wyraźniej. Zwłaszcza jak kogoś czy czegoś brakuje. Mi brakuje kilku bliskich osób przy stole i z dnia na dzień, coraz bardziej wolności.