Izrael, jakiego nie znacie

Zwykły wpis
Izrael, jakiego nie znacie

Zacznę nieskromnie, jak to blogerka 50+, „już nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam gdzieś po raz pierwszy”. Z racji mojej pracy i zainteresowań, jeżdżę po świecie dość dużo. Byłam w ponad 60 krajach, ale w Izraelu jeszcze nie byłam. Aż do teraz, kiedy z moją Mamą l. 80, pojechałyśmy do Jerozolimy, na zaproszenie jej znajomego. Była to więc podróż marzeń – mama z córką, bez bagażu i żadnej ideologicznej otoczki.

Tanie latanie

Wszystko jak zwykle zaczęło się od poszukiwania niedrogiego połączenia. Skorzystałyśmy z oferty linii WizzAIR, która kilka razy w tygodniu leci z Warszawy do Tel Awiwu. Bilety nie były bardzo-bardzo tanie, gdyż zależało nam na konkretnym terminie, kiedy nasz znajomy będzie mógł poświęcić nam trochę czasu. Żeby było taniej, poleciałyśmy tylko z bagażem podręcznym – 8kg, na tydzień, wystarczyło aż nadto.

Termin naszej podróży do Jerozolimy, przypadał na święto Sukkot (święto Namiotów lub Szałasów), gdy większość mieszkańców wyjeżdża na tygodniowe wakacje i miasto jest mniej zatkane, a atrakcje mniej oblegane. Jak się okazało, wakacje mieli też „pogranicznicy”, więc żadna przygoda w postaci rewizji, czy długotrwałego przepytywania na granicy, nas nie spotkała. Polecam!

Yad Vashem

Pobyt rozpoczęłyśmy od zrealizowania głównego celu naszej podróży, czyli odwiedzenia Yad Vashem, miejsca upamiętniającego osoby ratujące Żydów, w czasie IIWŚ. Mama mojej Mamy, a moja Babcia, Krystyna Konwerska, jest jedną z 6620 Polek i Polaków,  uhonorowanych najwyższym izraelskim odznaczeniem cywilnym, nadawanym nie-Żydom, medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.

Krystyna Konwerska

Krystyna Konwerska Sprawiedliwy wśród Narodów Świata

Polacy stanowią 25% liczby wszystkich odznaczonych (26 119 do 1 stycznia 2016) i są na pierwszym miejscu listy osób wyróżnionych przez państwo Izrael za pomoc Żydom w czasie II Wojny Światowej, a pamiętajmy, że TYLKO w Polsce, za pomoc Żydom groziła kara śmierci.

Początkowo każdy uhonorowany medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata, miał w Yad Vashem swoje drzewko. Teraz nazwiska wyryte są na murze i ułożone alfabetycznie, krajami i datami w jakich przyznano medal. Oprócz słynnego muru, na terenie Yad Vashem znajduje się szereg pomników, pamiątek i największy na świecie instytut naukowy, dokumentujący losy Żydów w czasie IIWŚ. 

Z ciekawostek można dodać, że osoby uhonorowane medalem oraz ich najbliżsi nie muszą płacić za wejście (a wiec moja Mama weszła za free) oraz że Instytut Yad Vashem wydał książkę, o historii tego miejsca, która jest przetłumaczona na kilkanaście języków, ale niestety nie na polski.

Jerozolima żydowska

Stara Jerozolima dzieli się na 4 kwartały: żydowski, chrześcijański, muzułmański i ormiański. Zaczęłyśmy od dzielnicy żydowskiej, zwłaszcza że trwało święto i wszędzie było mnóstwo ludzi w tradycyjnych strojach, co jeszcze bardziej ubarwiało (i tak barwny) obrazek. Dojście do Ściany Płaczu, od głównej bramy Jafa, prowadzi przez uliczkę El Bazar, która jest … bazarem. To chyba najbardziej ekumeniczne miejsce na świecie – na straganach w pełnej zgodzie piętrzą się krzyże, półksiężyce i menory oraz inne symbole religijne i kulturowe wszystkich trzech wielkich religii monoteistycznych, których serce bije w Jerozolimie.

Samo wejście na plac przyległy do Ściany Płaczu, poprzedzone jest odstaniem w długiej kolejce i przepchaniem się przez bramki. Natomiast na miejscu, atmosfera jest niesamowita. Chyba miliony milionów modlitw, które wypłynęły z tego miejsca napełniły je specyficzną aurą i energią. Poddałyśmy się jej z przyjemnością, pakując karteczki z prośbami swoje i naszych przyjaciół, w mur otaczający niegdyś Świątynię.

Jerozolima chrześcijańska

Ale najpierw Betlejem. Pojechałyśmy tam z rosyjską wycieczką. Nawiasem mówiąc Rosjan i osób posługujących się językiem rosyjskim, jest w Izraelu bardzo dużo. Rosyjski na ulicy słyszy się częściej niż angielski i pewnie równie często jak hebrajski.

Nasz rosyjski przewodnik, mówił szybko, nagłośnienie w autokarze było słabe, więc niewiele mogłyśmy usłyszeć i zrozumieć. Resztę doczytałyśmy.

DSC_0256

Betonowy mur oddzielający Autonomię Palestyńską od pozostałej części Izraela

Miasteczko Betlejem, leży na terytorium Autonomii Palestyńskiej, a więc żeby się tam dostać, trzeba przejść przez regularne przejście graniczne. Tym razem, ze względu na święto, było prawie pusto, więc pokonałyśmy je bez większych problemów.

Po przekroczeniu granicy, cała wycieczka, dla bezpieczeństwa, przesiada się w autokar palestyński. A dalej – to już tylko kilkugodzinna kolejka, wewnątrz Bazyliki Narodzenia, żeby dostać się do groty, w której jakoby (bo to w sumie nic pewnego), urodził się Chrystus. Dla pani lat 80, stanie 3h było nie do zrobienia, na szczęście, udało nam się pokonać tę przeszkodę, systemem „na babcię”, tzn wzruszony strażnik, wpuścił nas „wejściem dla wychodzących”. Grota jako taka, jest miejscem dość okropnym, tłok, hałas, zaduch, ekstaza modlących się ludzi, jakieś szaleństwo w oczach i ruchach. Wyszłyśmy stamtąd szybciej niż weszłyśmy, dziękując po drodze uprzejmemu strażnikowi.

W Jerozolimie są oczywiście tysiące pamiątek chrześcijańskich, o których można poczytać w przewodnikach, więc się tu nimi zajmować nie będę, oprócz Bazyliki Grobu Pańskiego, która jest miejscem równie przedziwnym, jak Bazylika Narodzenia. Te same rozmodlone tłumy, w ekstazie obejmujące kamienną płytę na której podobno (wszystko jest podobno), złożono ciało Chrystusa po zdjęciu z krzyża. Z jedną może różnicą, że w tym miejscu jest moc. Tak mi się przynajmniej wydaje …

Jerozolima muzułmańska

DSC_0381

Kopuła skały na Wzgórzu Świątynnym

Część muzułmańska, oddzielona jest wysokim murem od reszty miasta i skupia się wokół Wzgórza Świątynnego (muzułmanie z oczywistych względów, bardzo tej nazwy nie lubią). Za mury, dostać się można tylko dwa razy dziennie, na 1h, po odstaniu w kolejce (a jakże!). Mały problem polega na tym, że nigdy nie wiadomo o której „zaczną wpuszczać”. Inne godziny podaje przewodnik, inne informacja turystyczna, a wpuszczają o jeszcze innych. Nam się udało! Czekanie, bramki, żołnierze. Standard. Jesteśmy. Niestety meczety i inne święte miejsca, są zamknięte dla niewiernych. Możemy je zobaczyć tylko z zewnątrz, ale i tak jest pięknie. I spokój! Cisza. To chyba jedyne miejsce w starej Jerozolimie, gdzie można w ciszy i skupieniu pomedytować.

Masada, Morze Martwe i jak to zrobić

DSC_0466

Masada

Jak już ogarnęłyśmy najważniejsze tematy i poczułyśmy smak dobrze spełnionego obowiązku, mogłyśmy na dwie chwile wyskoczyć poza miasto. Raz nad Morze Martwe, dzięki uprzejmości znajomego, by wytarzać się w błocie i dać się unosić na powierzchni wody jak korek oraz do Masady – już komunikacją publiczną, by zmierzyć się z legendą wolności – przesłanie Masady mówi bowiem, że lepiej zginąć śmiercią samobójczą niż oddać się w niewolę. Nie będę się tu zagłębiać w szczegóły historyczne (o tym poczytajcie w przewodniku), grunt że jest to nadzwyczaj ciekawe miejsce, położone na ponad 400m urwisku, na które można wjechać kolejką linową, więc nawet mniej sprawne osoby, mogą cieszyć oczy dwoma tyś. lat historii.

W ogóle muszę przyznać, że na każdym kroku obserwowałam ułatwienia dla osób starszych, na wózkach czy też osób z dziećmi (których w Izraelu są tysiące – to chyba najbardziej „dzietny” naród na świecie). Taka podnosząca na duchu myśl mi towarzyszyła, że jednak są miejsca, na tej Ziemi, gdzie myśli  się o osobach z jakimiś np. ruchowymi, ograniczeniami. Zresztą nie tylko pod tym względem, Izrael wydaje się „przemyślanym” miejscem, np. podróżowanie po kraju – jest niezwykle łatwe i bezpieczne. Komunikacja nie jest tania (bilet na tramwaj kosztuje ok. 10PLN), ale „czysta i częsta”. Tłok bywa, ale dla mojej Mamy zawsze znalazło się miejsce siedzące – ktoś uprzejmie ustępował.

Pewnym minusem, zwłaszcza dla pacyfistów, takich jak ja, jest ogromna ilość policji i wojska. Wszędzie. W pierwszej chwili, widok patrolu z odbezpieczoną bronią, który wsiada na jednym przystanku i wysiada na kolejnym, nie jest zbyt przyjemny, chociaż po jakimś czasie, pewnie  można się przyzwyczaić. Ludzie mieszkający na stałe w Izraelu, mają tendencję do straszenia turystów: „nie chodźcie sami”, „nie zapuszczajcie się …”, „nie wsiadajcie do tramwajów”, „nie jedzcie na ulicy”, itd. Pewnie wynika to ze złych doświadczeń. Ale z drugiej strony ludzie w tym kraju żyją normalnie. My też tak spróbowałyśmy. I było dobrze!

dsc_0412.jpg

Falafele, hummus, pikle, chlebki pita …

Podsumowując plusy:

  • Jedzenie! Jakiego hummusu, falafeli i chlebków pita, nie ma nigdzie na świecie (no może oprócz tej knajpki w Katmandu na Thamelu 😉
  • Ludzie – uprzejmi i mili zwłaszcza w stosunku do starszych osób
  • Kąpiel w Morzu Martwym – przeżycie jedyne w swoim rodzaju
  • Zabytki i historia wylewająca się z każdego kamienia – no ale to oczywiste

Podsumowując minusy:

  • Dziwne uczucie braku możliwości nabrania powietrza pełną piersią, zwłaszcza na terenie Starej Jerozolimy, gdzie 3, (jakby nie było) opresyjne religie mają swoje centra duchowe.
  • Ciągła czujność – ceny i wydawaną resztę, trzeba sprawdzać cały czas
  • Atmosfera „oblężonej twierdzy” – wojsko, policja, patrole, bramki, check pointy, wewnętrzne granice, mury, druty kolczaste… nie sprzyjają relaksowi.

Niemniej zachęcam! A Tel Awiw to już na prawdę jest super!

DSC_0544

Tel Awiw z portu Jafa

Jedna odpowiedź »

  1. Bardzo interesujący wpis. Do tej pory nie brałam pod uwagę w najbliższym czasie wyprawy do Izreala, jednak chętnie zgłębię temat. Pozdrawiam!

  2. Bardzo ciekawy wpis. Podróż do Izraela jest w moich planach i marzeniach. Będę chciała odwiedzić wszystkie części Jerozolimy. Byłyście też w części ormiańskiej czy już nie starczyło czasu?
    Pozdrawiam serdecznie!

    • Część ormiańska jest maleńka i właściwie granice tej dzielnicy nie są jasno wytyczone. Przechodziłyśmy przez nią oczywiście. Są tam ponoć restauracje z bardzo dobrym lokalnym jedzeniem, ale tego niestety nei sprawdziłyśmy 😉 Dzięki i pozdrawiam serdecznie

  3. Pingback: 12 podróży w 12 miesięcy 2017 | 50plus&minus

  4. Pingback: Sprawiedliwi i szmalcownicy | 50plus&minus

Dodaj komentarz